Dlaczego lepiej przestać używać słowa „dlaczego?”

Dziś chciałabym Wam napisać o jednym, szczególnym słowie. Słowie, którego używamy nagminnie, a przez to, że często niewłaściwie, ściągamy na siebie jako szefów, wiele kłopotów.

Kiedy najczęściej pytasz, dlaczego?

Czy zastanawiałaś się kiedy, w jakich okolicznościach zadajesz pytanie, dlaczego? Moje doświadczenie mówi, że pada ono często np. w takich sytuacjach:

  1. Gdy pracownik nie wykona zadania lub wykona je niezgodnie z wymaganiami.

Przykłady:

– Wczoraj dostałam twój raport. DLACZEGO, choć prosiłam, nie uwzględniłeś danych z dwóch miesięcy?

lub

– DLACZEGO jeszcze nie zrobiłaś notatki z dzisiejszego spotkania?

2. Gdy współpracownik przedstawia jakąś opinię, a my się z nią nie zgadzamy.

Przykład:

– Uważam, że informacje na naszej stronie internetowej nie są ciekawe dla potencjalnych klientów?

– DLACZEGO tak sądzisz?

3. Gdy współpracownik robi coś, co nam nie odpowiada.

Przykłady:

– DLACZEGO spóźniłeś się dzisiaj na konferencję?

lub

– DLACZEGO nie odbierasz telefonu?

Zwykłe sytuacje, prawda? Wiele ich w naszych codziennych kontaktach. Gdzie zatem leży problem? Pytanie „dlaczego?” jest z założenia pytaniem o przyczynę. Zdaje się, że zupełnie o tym zapominamy i zadajemy je także wtedy, gdy wcale nie zależy nam na poznaniu powodu.

Przyjrzyjmy się temu dokładniej

Spójrzmy na przykłady w pkt. 1. Wyobraźmy sobie (dla uproszczenia), że w obu przypadkach pracownik odpowie podobnie, np. „Zapomniałam” lub „Zabrakło mi czasu”. Czy o taki efekt w tej rozmowie nam chodziło? Raczej nie  Pytaniem tym, w tym przykładzie, menedżer chce spowodować, aby pracownik poprawił wykonanie zadania (poprawił raport, sporządził notatkę). Tylko, że zadanie pytania „dlaczego?” nie doprowadzi do tego efektu. W ten sposób najczęściej jedynie uzyskujemy wymówki i usprawiedliwienia. To zła droga jest. My jednak zapuszczamy się w nią na własne życzenie 😁

Podobnie sytuacja wygląda w pkt. 3. Gdy pracownik spóźnia się na konferencję, a ja pytam „dlaczego?”, jedyne co mogę uzyskać to zachowania obronne: uległość (tłumaczenie się, usprawiedliwianie) lub złość (np. wyrażanie frustracji z powodu nadmiaru obowiązków czy przenoszenie odpowiedzialności na innych). Moje pytanie zostanie odebrane jako przywoływanie do porządku, rozliczanie. I trudno się pracownikowi dziwić, bowiem…

„Dlaczego?” ma moc, której możesz nie doceniać

Musicie wiedzieć, że „dlaczego?” ma charakter inwazyjny. To słowo „żąda” wytłumaczenia się. Robiłam wielokrotnie z moimi studentami pewne doświadczenie. Zanim zaczęłam opowiadać o kłopotach z „dlaczego?”, zadawałam ad hoc pytanie pierwszej z rzędu osobie. Na przykład takie: „Dlaczego w ten sposób złożyłaś ręce?” albo „Dlaczego usiadłeś w pierwszej ławce?” czy też „Dlaczego piszesz piórem?”.

Zdawać by się mogło, że to zwykłe pytania, o zwykłe rzeczy. A jednak… Zawsze, po takim pytaniu pojawiała się konsternacja i próba tłumaczenia się. Po wyjaśnieniu i przeproszeniu za taki wymuszony udział w doświadczeniu, już uspokojeni słuchacze, wyjaśniali, że z pytanie wywoływało w nich odruch tłumaczenia się. Sprawdźcie sami 🤓

Wracając do moich przykładów z organizacji, nieco inna sytuacja pojawia się w przykładzie 2. Tutaj współpracownik prezentuje opinię, którą menedżer chyba odbiera jako personalny atak… Można sobie wyobrazić, że to on odpowiadał za przygotowanie owej strony i teraz, gdy słyszy o jej mankamentach, traktuje to osobiście. Skąd takie przypuszczenie?

Można inaczej. Nawet, trzeba inaczej

Jeśli faktycznie interesuje mnie opinia rozmówcy, jej geneza, gdy ciekawi mnie, skąd wniosek, który przedstawia, zapytam: „Co takiego spowodowało, że masz taką opinię?”, „Co wpływa na to, że tak to oceniasz?”. Zapytałabym także „Które informacje uważasz za nieodpowiednie?” Intuicyjnie czuję, że w tej sytuacji, pytanie „dlaczego?” jest zaproszeniem na sparing 😉 Gdy ktoś wygłasza opinię, a ja pytam „Dlaczego tak sądzisz?”, najczęściej jest to zaproszenie do konfrontacji. Nawet jeśli wcale tego nie chcemy, to możemy spodziewać się właśnie takiego efektu.

Jak widać, używanie „dlaczego” to wyższa szkoła jazdy. Niby takie zwyczajne, a jego nieprzemyślane użycie potrafi wprowadzić wiele zamieszania. Jak tego uniknąć? Najskuteczniejsze rozwiązanie (sama także je wprowadziłam) to wyeliminowanie tego słowa z codziennego języka. Serio.

Wyznacz sobie takie zadanie: za każdym razem, gdy odruchowo chcesz zapytać „dlaczego?” poszukaj zastępnika. Podałam kilka w swoim tekście. Gdy oduczysz się automatycznego używania go będzie Ci łatwiej posługiwać się nim świadomie. Mądrze używane może być bardzo przydatne.


Podobał Ci się mój wpis, udostępnij proszę dla innych, klikając, w którąś ikonkę pod tekstem 😀

Dziękuję

A.