Przyzwoitości można się nauczyć…

Kiedy jakiś czas temu w jednym ze swoich wideo, powiedziałam, że w zarządzaniu zasadniczo chodzi o to, aby być skutecznym i przyzwoitym, niektórzy menedżerowie mówili, że nie da się nauczyć przyzwoitości. Otóż da się.

Nikt nie rodzi się przyzwoity. Nikt także nie rodzi się łajdakiem. Nasze postawy będące fundamentem różnych zachowań kształtują się w istotnym stopniu w procesie socjalizacji. A ten jest niczym innym jak procesem uczenia się. I tak jak przez lata nauczyliśmy się, zostaliśmy nauczeni postępować w określony sposób, w wyniku podobnego procesu możemy nabyć nowe postawy. Nie chcę przekonywać, że to proces łatwy, że wystarczy mocno chcieć… Ale sądzę, że warto świadomie kształtować swoje zachowania. Szczególnie w pracy. Uczenie się przyzwoitości można zacząć od…

Historia pewnej pasji…

Moja córka chodzi do szkoły montesoriańskiej. Pierwszej takiej, która powstała w Szczecinie. Jej pomysłodawczynię i twórczynię całego przedsięwzięcia spotkałam wiele lat temu, gdy Matylda miała iść do przedszkola. Miałam zobaczyć miejsce, w którym powstawało pierwsze przedszkole Montessori. Gdy przyjechałam, zobaczyłam pusty, zarośnięty plac z barakiem pośrodku. Po przedszkolu, do którego miałaby chodzić moja córka, nie było śladu. Przyszła dyrektorka niczym nie zrażona,, z niebywałą energią zaczęła swoją opowieść… O pięknym placu zabaw w ogrodzie, bo montesoriańskie dzieci spędzają mnóstwo czasu na dworze, o własnym ogródku, gdzie dzieciaki mogłyby uprawiać rośliny, o nauczycielach i opiekunach… Weszłyśmy do długiego, parterowego budynku. Widok był opłakany. Zdemolowane podłogi, brak okien, drzwi – dramat. Ale ona widziała tam w przyszłości idealne miejsce dla dzieciaków. Tu szatnie, a tu łazienki dla maluchów, tu sala z fortepianem i instrumentami, a tu ściana do powieszenia montesoriańskich pomocy do nauki. Tu kuchnia, bo będą sami gotować – tylko zdrowe posiłki, a tutaj na końcu pokój do cichej pracy… Mówiła to wszystko tak przekonująco, z pełną, imponującą wizją swojego przedszkola.

Nie tylko jej uwierzyłam. Zaimponowała mi. Miejsce, w którym ja widziałam tylko ruinę na opuszczonym, zarośniętym placu, ożywiła i sprawiła, że nabrałam przekonania, że jej się uda. Pomyślałam, że trzeba być nieprzeciętnym, aby mieć taką pasję, wiarę i determinację. Bo przecież już prowadziła rekrutację, choć wiedziała, że jedyne co ma dla rodziców przyszłych przedszkolaków, to swoją opowieść.

  • To niewiarygodne – powiedziałam jej – To w jaki sposób opowiada Pani o tym przedsięwzięciu jest wyjątkowe i bardzo przekonujące. Podziwiam to. Bardzo mi to zaimponowało – dokończyłam.

Będę o tym ludziom mówić…

To była pochwała. Bardzo chciałam, aby ta kobieta nie rezygnowała ze swojej drogi, choć pewnie obie wiedziałyśmy, że łatwo nie będzie. Nie mogłam tego sprawić, ale mogłam choć odrobinę ją wesprzeć. Uważałam, że nie mogę nie powiedzieć jej tego, co wtedy czułam, nie powiedzieć jej o swoim podziwie. Byłoby to wobec niej nie ok. Zasługiwała na dobre słowo.

Pamiętam dobrze tę sytuację, bo właśnie wtedy podjęłam decyzję, że od tej pory zawsze, gdy będę doświadczała tych emocji, gdy będę czuła, że ktoś mi sprawia radość, daje wsparcie, dotrzymuje słowa, choć wiele go to kosztowało, robi postępy, choć po drodze napotyka wiele trudności – zawsze mu o tym powiem.

W pracy też

Dokładnie tak samo postępuję w pracy. Wobec współpracowników, ale także klientów – moich szefów. Postępuję tak wobec każdego człowieka. Dlatego, że chcę to docenić, że chcę go wzmocnić. Dlatego, że na to zasługuje, a nie powiedzenie mu o tym byłoby nie w porządku.

Zwykliśmy komunikować w relacjach to, co nas niepokoi i denerwuje. Gdy jesteśmy zadowoleni, gdy coś uruchamia u nas pozytywne emocje; daje radość, satysfakcję, poczucie ulgi – mówimy o tym rzadko. Szczególnie w pracy. Kolegom, podwładnym, a już w żadnym razie szefowi. Kto chciałby być lizusem J

To błąd. Mówienie o emocjach, szczególnie tych pozytywnych buduje zaufanie. Warunkiem jest oczywiście szczerość. Bez zaufania i szczerości bardzo źle funkcjonują relacje, a te są fundamentem skutecznego zarządzania.

Ale to również niełatwe. Nie jesteśmy uczeni jak wyrażać uznanie i chwalić. Nie często jesteśmy chwaleni, więc nie mamy wzorów do naśladowania. Dodatkowo, ludzie nie zawsze potrafią przyjąć komplement czy pochwałę. To ich peszy. U niektórych budzi podejrzliwość. Boją się manipulacji. Jednak najczęściej sprawia im to przyjemność, niektórych nawet wzrusza. A jeśli ich to zawstydza, przyzwyczaj ich. Niech przestaną się wstydzić.

Naucz się zauważać

Mam klienta, który jak nikt inny potrafi słuchać opinii innych, nawet niewygodnych i prowadzić dyskusje, które mają prowadzić do rozwiązań, nie pokonania rozmówcy. Niewielu to potrafi. Szczególnie szefów J Mówię mu o tym często i bardzo to doceniam.

Inny mój klient ma niebywałą zdolność do łączenia tego, czego inni nie widzą i tworzenia inspirujących koncepcji. Kiepska ze mnie wizjonerka, więc rozmowy z nim nakręcają moja energię do robienia rzeczy niezwykłych. Mówię mu o tym, bo uważam, że na to zasługuje.

Moja najbliższa współpracowniczka bardzo sumiennie realizuje zadania, które domykają nasze plany. Mogę jej w pełni zaufać, bo wiem, że nie robi prowizorki. Mówię jej to i bardzo to doceniam.

Mam klientkę, która ogromnie od siebie wymaga, będąc w określonym momencie życia swojej firmy, bardzo dużo pracuje i konsekwentnie zbiera efekty. Pracuje dużo i nie poddaje się, choć inni wiele razy znaleźliby stosy wymówek. Mówię jej to, bo wierzę, że na to zasługuje i chcę ją wspierać. Także w ten sposób.

Inny mój klient nieczęsto zabiera głos w naszych dyskusjach, nie rwie się do wypowiedzi. Raczej słucha i obserwuje. Jest powściągliwy, ale, gdy wyciąga wnioski lub wyraża opinie robi to nadzwyczaj trafnie. W samo sedno. Imponuje mi to i mówię mu o tym.

 

Codziennie ludzie, z którymi pracujemy robią rzeczy, które zasługują na docenienie i wyrażenie pochwały, komplementu – nazywajmy to jak chcemy. Chodzi o zauważenie i wyrażenie naszych emocji; podziwu, radości, ulgi czy poczucia zaufania. Nauczmy się to robić, bo w zarządzaniu nie techniki i metody są najważniejsze. Liczą się relacje i zaufanie, a ich budowanie to fundamentalna umiejętność dobrego menedżera i tak dzieje się nasza przyzwoitość.

AP